wtorek, 30 kwietnia 2013

Spoza Świata Dysku - Spryciarz z Londynu

Najnowsza książka Terry'ego Pratchetta nie dotyczy Świata Dysku. Jest opowieścią w zupełnie innej tematyce. Przeczytajcie darmowy fragment książki "Spryciarz z Londynu" (link do księgarni)".

Rozdział 1

 

   W którym spotykamy naszego bohatera, bohater ów zaś spotyka ofiarę burzy i staje twarzą w twarz z panem Karolem, dżentelmenem znanym tu i ówdzie jako pisarzyna

 

   Deszcz okrywał Londyn niczym mgławica tańczących kropel, z których każda walczyła ze swymi towarzyszkami o dominację w powietrzu. Był to istny potop. Rynsztoki i kanały dławiły się, rzygając raz po raz mieszaniną błota, mułu i wszelkiego paskudztwa, a także martwymi psami, szczurami, kotami i nie tylko. Wydawało się, że wypluwają na świat wszystko to, czego ludzie, jak sądzili, pozbyli się raz na zawsze. Odpadki wszelkiej maści płynęły wartkimi, bulgocącymi potokami ku nader wysokim i jak zawsze gościnnym wodom Tamizy, której nurt szarpał brzegi i kotłował się niczym nieokreślona zupa w przerażającym kotle, łapiąc powietrze jak zdychająca ryba. Lecz ci, co znają się na rzeczy, zawsze twierdzili, że londyński deszcz, choćby się starał ze wszystkich sił, nigdy, przenigdy nie oczyści tego hałaśliwego miasta, co najwyżej odsłoni kolejne pokłady brudu. I trudno się dziwić, że tak brudną nocą zdarzają się stosownie brudne uczynki, których także nie zmyje żaden deszcz.

 

   Para koni ciągnęła wytworny powóz środkiem zalanej ulicy przy wtórze przeraźliwego wrzasku kawałka metalu, który uwiązł gdzieś przy osi. Nagle jednak rozległ się inny wrzask – tym razem ludzki. Oto bowiem otworzyły się gwałtownie drzwi powozu i w przepełniony rynsztok udający fontannę spadła jakaś postać. Dwie inne wyskoczyły w ślad za nią, klnąc językiem tak barwnym, jak czarna była ta noc, a może nawet brudniejszym. W strugach deszczu i ciemności przerywanej raz po raz błyskawicami pierwsza z postaci próbowała uciec, ale potknęła się, a napastnicy natychmiast się na nią rzucili. Nie tylko odgłosy burzy zagłuszyły jej krzyk, ale i zgrzyt metalu, który niepojętym zbiegiem okoliczności rozległ się w tym samym momencie. Klapa studzienki kanalizacyjnej uniosła się, a młody, wychudzony mężczyzna, który ją pchnął, wyskoczył z tunelu zwinnie jak wąż.

 

   – Zostawcie dziewczynę w spokoju! – wykrzyknął.

 

   Z mroku dobiegło przekleństwo, gdy jeden z napastników nagle runął na ziemię podcięty mocnym kopniakiem. Młodzik nie należał może do wagi ciężkiej, za to wszędzie było go pełno. Rozdawał błyskawiczne ciosy, tym boleśniejsze, że utwardzone przez mosiężne kastety, rekwizyty wręcz zbawienne w walce z wieloma przeciwnikami. Ci zaś, dwukrotnie liczniejsi, czym prędzej wzięli nogi za pas pod gradem uderzeń. A był to przecież Londyn, środek ulewy i środek nocy, toteż wbiegłszy w labirynt bocznych uliczek, rozpaczliwie gnając za odjeżdżającym powozem, wkrótce umknęli pogoni. Tajemniczy bywalec kanałów zawrócił więc i rączo jak chart popędził ku pobitej dziewczynie.

 

   Przyklęknął przy niej, a wtedy, ku jego zdumieniu, pochwyciła go za kołnierz i wyszeptała po angielsku, lecz z obcym akcentem:

 

   – Znowu chcą mnie zabrać. Proszę, pomóż mi…

 

   Chłopak zerwał się na równe nogi, rozglądając się podejrzliwie.

 

   Osobliwym zbiegiem okoliczności w ciemnościach nocy, podczas burzy nad burzami, szli – a może raczej brodzili – tą ulicą dwaj dżentelmeni posiadający pewną wiedzę o brudnej stronie Londynu. Obaj spieszyli do domu w kapeluszach mocno wbitych na głowy, co być może byłoby nawet niezłym pomysłem, gdyby nie to, że w zawierusze strugi wody biły w nich równie mocno z góry, jak i z dołu. Gdy błyskawica znów rozświetliła niebo, jeden z nich rzekł:

 

   – Czy mi się zdaje, czy ktoś leży tam w rynsztoku?

 

   Możliwe, że swą troską zrobił wrażenie nawet na samej burzy, bo w tej chwili blask kolejnego pioruna wydobył z mroku niepozorny pagórek: niewątpliwie drobne ciało.

 

   – Wielkie nieba, Karolu, to dziewczyna! Przemoknięta do suchej nitki i porzucona w rynsztoku, jak mniemam – powiedział jeden z dżentelmenów. – Chodź…

 

   – Ejże, mój panie, czego tu szukasz?!
(pochodzi z najnowszej książki Terrego Pratchetta pt.: "Spryciarz z Londynu". Kup książkę w mojej ulubionej księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl: http://www.taniaksiazka.pl/spryciarz-z-londynu-pratchett-terry-p-352965.html >>.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz